Horrified | Recenzja

HORRIFIED to rodzinna kooperacja z potworami znanymi ze starych filmów grozy w roli głównej. To kooperacja przez duże K, z której klimat wiadrami wylewa się z planszy. Podtytuł na pudełku nie kłamie. To naprawdę przerażająco dobra gra. Myślałem, że przez dłuższy czas nic nie dorówna Avelowi, ale Horrified doskakuje do tej poprzeczki. Warunek jest tylko jeden – trzeba lubić potwory
horrified

A sprawa ma się tak. Małe miasteczko jest straszone przez przeróżne stwory i oczywiście tylko my możemy uratować jego mieszkańców i przywrócić upragniony spokój. Ale zadanie nie będzie takie proste, bo przyjdzie nam się zmierzyć z takimi potwornymi sławami jak Frankenstein wraz z narzeczoną, Wilkołak, Drakula, Mumia, Niewidzialny człowiek czy Stwór z Czarnej Laguny. Każdy potwór jest wyjątkowy i należy pokonać go w inny sposób. Normalnie strach się bać.

Ale żeby już na wstępie uspokoić. To nie jest straszna gra. Poziom strachu jest taki jak w kreskówkach Scooby Doo. Takie strachy na lachy. W miasteczku nikt nikogo nie zabija. Ilustracje na kartach i figurki są klimatyczne, ale nie przerażające. Jak zostajemy pokonani to trafiamy do szpitala, a przestraszeni mieszkańcy odkładani są do pudełka. Wobec potworów też jesteśmy w miarę humanitarni. Np. Frankensteina i jego narzeczoną chcemy nauczyć człowieczeństwa, a Wilkołaka uleczyć ze strasznej choroby. Spokojnie można grać w Horrified z dzieciakami 8+. Naprawdę nie ma w tej grze czego się bać. Chyba tylko przegranej. Twórcy gry dołożyli wszelkich starań, aby tytuł miał charakter familijny.

Rozgrywka należy do tych lżejszych, a zasady pomimo obszerności instrukcji są intuicyjne i łapie się je w mig. Góra dwa migi. Młodsi będą mieć tutaj wielkie pole do popisu. Takie taktyczne narady nad mapą miasteczka. Gdzie pójść, co zrobić. Co najpierw, co potem. Dużo gry nad stołem i obmyślania optymalnych ruchów. Czuć, że gramy jako drużyna do jednej bramki. Bez dobrej współpracy próżny Wasz trud. Uwierzcie mi, wiem co piszę.
 
Generalnie to ganiamy się z potworami po mieście bawiąc się z nimi w berka. Potwory chcą nas i mieszkańców dopaść i zrobić nam kuku, a my uciekając przed potworami, odwiedzamy różne lokacje, zbieramy i kolekcjonujemy porozrzucane po całej mieścinie przedmioty i dostarczamy je w wymagane miejsca, aby móc wypełniać przeróżne zadania. Kapitalne jest to, że te zadania to takie „mini gierki”, takie „gry w grze”. Każdy stwór ma inną, charakterystyczną dla swojej postaci misję do spełnienia. A to płyniemy łódką po mokradłach, a to łamiemy stary szyfr/klątwę, a to bawimy się potencjometrem człowieczeństwa. Błyskotliwie, klimatycznie i z pomysłem.
A jak wypełnimy zadanie przypisane danemu potworowi to możemy stanąć z nim do finalnej potyczki. Przy okazji wypełniania zadań warto odprowadzać mieszkańców do bezpiecznych dla nich miejsc. Dostajemy za to cenne karty pomocy, które ratują skórę w kryzysowych sytuacjach.
 
Wracając do lokalsów. Zostawienie miejscowych długo bez opieki może nas srogo kosztować. Są oni bowiem bezbronni i każdy atak potwora na miejscowego jest skuteczny, co niestety podnosi poziom strachu w miasteczku. Sami również możemy zostać pokonani przez potwora, ale w odróżnieniu od mieszkańców możemy się bronić odrzucając posiadane przedmioty. Wygramy jak pokonamy wszystkie potwory, zanim znacznik na w/w torze strachu (terroru) dojdzie do końca lub zanim skończy się talia kart potworów, czyli zawsze działamy również pod presją czasu.
 
W praktyce wygląda to tak, że raz porusza się gracz, raz poruszają się potwory. W swojej turze w zależności od bohatera, którym gramy mamy do dyspozycji od 3 do 5 akcji. Możemy je przeznaczyć (również wielokrotnie) na: ruch na sąsiednie pole, podniesienie przedmiotów, pomoc mieszkańcom, wymianę przedmiotów, skorzystanie z akcji specjalnej bohatera, wykonanie zadania lub pokonanie potwora. W ruchu potworów natomiast odkrywa się kolejną kartę z talii potworów i najpierw losowane są nowe przedmioty na planszę, następnie rozpatruje się wydarzenie opisane na karcie (np. pojawienie się nowego mieszkańca na planszy), a na końcu zgodnie z symbolami na tejże karcie, poruszają się i atakują potwory. O ich sukcesie lub porażce decydują rzuty kostkami. Na kostkach mogą wypaść również akcje specjalne potworów. Każdy stwór ma inną akcje, ale wszystkie mogą skutecznie popsuć nam plany.
Poziom rozgrywki można dostosować do swoich preferencji. Grając z dziećmi możemy zmierzyć się tylko z 2 dowolnymi potworami. Jak poczujemy się bardziej na siłach możemy spróbować potyczki z trzema monstrami, a nawet 4. I niech moc będzie z Wami. Regrywalność również jest ogromna.
 
Już wspominałem, że każdy potwór wymaga innego podejścia do tematu, a możemy całą siódemkę dowolnie przeciwko sobie zestawiać. Kombinacji z całą pewnością jest wystarczająca liczba. Dodatkowo każdy bohater, w którego się wcielimy również posiada unikalne zdolności. A mamy aż 7 śmiałków do wyboru. Rozgrywka nigdy nie będzie się dłużyć. Potwory mają zawsze 30 ruchów i w tylu posunięciach musimy się zmieścić. Pudełkowe 60 minut to taki maksymalny czas gry. Nasze rozgrywki z Natalią trwały zawsze około 30-40 minut.

Co w tej grze jest takiego kapitalnego? Klimat, emocje i ciekawa, wymagająca dobrej współpracy rozgrywka.
Klimat – już otwierając pudełko czeka na Was niespodzianka, która wprawia dobry nastrój. A później jest już tylko lepiej. Plansza pokazująca oświetlone miasteczko nocą , szczegółowe figurki potworów, karty, zadania wszystko tematycznie powiązane. Klimat słychać, widać i czuć. Kropka.
Emocje – na początku niewielkie, ale z każdym kolejnym ruchem potworów rosną lawinowo. Czy zdążymy pokonać wszystkie stwory zanim skończy się ich talia, który potwór się teraz ruszy, czy da radę dojść do osamotnionego mieszkańca i czy przeprowadzi skuteczny atak. Wędrujący po torze znacznik strach przybliżający przegraną. Jak zdobyć niezbędne przedmioty. Rozmowy i żywo prowadzone debaty nad stołem. Kto co ma zrobić. Kogo gdzie wysłać. Co robimy najpierw, a co potem. Czy już teraz korzystamy z kart pomocy. Losowanie żetonów z woreczka. Proszę, proszę wylosuj żółty. Kurka…żółty mówiłem, a nie czerwony. I co my teraz zrobimy… Tak, występuje w grze losowość, ale dobrze wpisuje się w klimat zabawy, pewnej nieprzewidywalności wydarzeń, na które musimy odpowiednio zareagować.
Rozgrywka – bardzo dobrze zbalansowana. Nasze potyczki praktycznie zawsze są na styk i szala zwycięstwa raz przechyla się w jedną, raz w druga stronę. Jak gramy przeciwko 3 potworom to naprawdę każdy nasz ruch ma znaczenie. Może nie widać tego na początku zabawy, ale pod koniec jest to już widoczne aż nadto wyraźnie. Wasze posunięcia już na starcie powinny być dobrze zaplanowane, a działania skoordynowane. Graliśmy w 2,3 i 4 osoby i za każdym razem było dobrze, chociaż w 3 chyba najlepiej. I nie każdego potwora tak samo łatwo pokonać. Pomimo, że to my sterujemy ich ruchami to stwory także, dzięki swoim zdolnością potrafią się łączyć w tria o różnych poziomach trudności. Ale to odkryjecie już sami, bo jeśli lubicie rodzinne kooperacje to obok Horrified nie powinniście przejść obojętnie.
To naprawdę przerażająco, potwornie i strasznie dobra rodzinna gra.

Recenzja:

Grzesiek Stawicki

Chcesz z nami zagrać?

  • Lubisz gry planszowe lub chcesz je poznać?
  • Szukasz miejsca gdzie mógłbyś zagrać?
  • Chcesz poznać innych pasjonatów planszówek?
  • Nie lubisz czytać instrukcji i chcesz żeby ktoś wytłumaczył Ci zasady?
  • Chcesz bezpłatnie skorzystać z ogromnej biblioteki gier planszowych i poznawać nowości wydawnicze?
  • Chcesz wziąć udział w turniejach z nagrodami?
 
Jeśli odpowiedziałeś twierdząco na jedno z tych pytań to zapraszamy na nasze spotkania! Przyjdź i zagraj z nami.

podoba ci się ten artykuł?

Udostępnij na Facebooku
Udostępnij na Twitter
Udostępnij na Linkdin
Udostępnij na Pinterest

zostaw komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.