W “Sumo Slam” rzucamy dwoma zawodnikami sumo na ring (wyznaczony opaską ze sznurówki). Każdy z graczy ma prawo wykonać do 3 prób, a końcowy wynik zależy od tego, w jakiej pozycji upadną figurki zawodników. Najwyżej punktowane jest zatrzymanie ich na stojąco, zaś najniżej – upadek na plecy.
W zasadzie ten krótki wstęp zawiera wszystkie reguły gry. To bardzo prosta gra zręcznościowa z minimalnym elementem mechaniki ‘push your luck’ (prawo do ponowienia rzutów jednym lub oboma zawodnikami). Ze względu na kształt figurek, najbardziej prawdopodobny jest ich upadek na brzuch lub na plecy, co jest też najgorzej punktowane. Do ustawienia figurek na nogach albo na głowie (co daje dużo punktów) konieczne jest sporo szczęścia i/lub zręczności. Znaczenie ma też wysokość, z jakiej upuszcza się figurkę, aczkolwiek instrukcja nic nie mówi o minimalnej wysokości rzutu – to chyba element, który pozostawiono do decyzji graczom. Podobnie jak to, czy obu zawodników trzeba rzucać jedną ręką, czy można dwoma – po jednym w każdej ręce. Wbrew pozorom, ma to znaczenie, bo rzucając zawodników osobno łatwiej osiągnąć pożądany, wysoko punktowany rezultat.
Gra jest tak prosta i tak losowa, że nie przypadnie do gustu gamerom kategorii wagowej nawet lekkiej, o ciężkiej już nie wspominając. Jest skierowana raczej wyłącznie do dzieci w wieku plus/minus 8-10 lat (w króciutkiej instrukcji jest zresztą wzmianka odwołująca się do tego, by punkty liczył “ten, kto jest najlepszy z matematyki”). Przygotowanie “Sumo Slam” do gry zajmie nie więcej niż 20 sekund, wytłumaczenie zasad jeszcze mniej, nie ma ograniczeń dolnych ani górnych liczby graczy – czyli dobra zabawa na szkolną przerwę albo podczas nudnego oczekiwania na szkolnej świetlicy.
Moje pokolenie grało kiedyś w różne gry oparte o rzuty monetą – trzeba było rzucić nią tak, by upadła jak najbliżej ściany (na szkolnym korytarzu) albo wpadła do wydłubanego w ziemi dołka (na podwórku). “Sumo Slam” to współczesny, ładny, kolorowy odpowiednik tych podwórkowych zabaw. Fanów planszówek jako takich ta gra nie ma szans zainteresować, ale można pomyśleć nad wsunięciem jej do plecaka dziecku przed długim dniem w szkole czy wyjazdem na kolonie, jako rozrywkę w przerwach od innych zajęć.
Michał Hartleb