Gloomhaven | Recenzja
Rzut Okiem #26 – Gloomhaven
Autor: Isaac Childres
Wydawnictwo: Cephalofair Games, Albi Polska (polska wersja językowa)
Ilustracje: Alexandr Elichev, Josh T. McDowell, Alvaro Nebot
Liczba graczy: 1-4
"Przed wyruszeniem w drogę trzeba zebrać drużynę"
Przygoda czeka
Po zagraniu karty przeważnie trafiają na stos kart odrzuconych (czasami treść karty stanowi inaczej). Co w momencie, gdy kart na ręce zacznie nam brakować? Gracze mają do dyspozycji akcję odpoczynku, długiego (z pominięciem całej tury) bądź krótkiego (wykonywanego na koniec swojej tury) Gdy wykonujemy krótki odpoczynek tasujemy stos kart odrzuconych i losujemy jedną, którą tracimy do końca scenariusza. Długi odpoczynek deklarujemy na początku rundy. Nie zagrywamy wtedy kart z ręki, jesteśmy ostatni w inicjatywie i dodatkowo nasza postać odzyskuje punkty życia. Plusem długiego odpoczynku jest to, że nie tasujemy kart odrzuconych, tylko świadomie wybieramy tę, którą mamy odrzucić do końca scenariusza.
Wielu by się porywało do pracy jako najemni poszukiwacze przygód, gdyby nie stwory czyhające w mrocznych zakamarkach. W każdym scenariuszu pomiędzy naszymi bohaterami a celem scenariusza staną chmary potworów. Od pospolitych bandytów, przez dzikie plemiona Szczuroków aż po istoty z otchłań mroku, w pudełku z grą znajdziemy wielu przeciwników, którzy w różny sposób będą uprzykrzać nam życie. Każdy rodzaj przeciwnika dysponuje swoją talią, która informuje nas w jakiej inicjatywie będą ruszać się potwory oraz jakie akcje będą wykonywać. Tak samo jak postaci graczy potwory będą się przemieszczać, atakować naszych bohaterów, rzucać zaklęcia i robić wszystko by nasze zadanie się nie powiodło.
Najlepszą obroną jest atak
Walka jest nieodłączną częścią gier typu dungeon-crawl. Niczego innego nie można było się spodziewać po Gloomhaven. W przeciwieństwie do innych tego typu tytułów, gdzie walka jest głównie rozpatrywana za pomocą rzutu kością (albo kilkoma) w Gloomhaven kości nie znajdziemy. Tutaj autor gry postawił na mechanikę kart modyfikatorów. Każdy gracz oraz przeciwnicy posiadają talię modyfikatorów ataku, która powoduje, że atak wykonany jest mniej lub bardziej celny. Podczas wykonywania ataku, dociągamy taką kartę i dodajemy jej efekt do podstawowej wartości ataku wykonywanej akcji. Co za tym idzie (prawie) każdy atak trafia przeciwnika zadając mu mniej lub więcej obrażeń. W talii modyfikatorów oprócz wartości, znajdują się również karty trafienia krytycznego oraz pudła, które po pierwsze urozmaicają talię oraz wymuszają na graczach przetasowanie swojej talii, co potęguje losowość talii modyfikatorów. Wraz z biegiem kampanii i rozwojem bohaterów w talii modyfikatorów mogą znajdować się karty nakładające na przeciwników konkretne efekty negatywne, bądź nawet pozwalające leczyć sojuszników.
Po ciężkiej walce czeka nagroda
Gdy bohaterowie uporają się z celem wybranego scenariusza, bohaterowie zdobywają doświadczenie oraz nagrody rozpisane na końcu przygody, wśród nagród może znaleźć się doświadczenie, magiczne przedmioty, złoto, bądź wskazówki odblokowujące kolejne przygody. Po zdobyciu nagrody bohaterowie mogą bezpiecznie wrócić do miasta dzieląc zdobyte łupy z wyprawy. No może nie do końca dzieląc. Pomimo tego, że jest to gra kooperacyjna bohaterowie nie dzielą jednej wspólnej puli funduszy. Każdy gracz w każdym scenariuszu zarabia na swoje własne konto zarówno punkty doświadczenia jak i pieniądze, które może później przeznaczać na kupowanie nowych przedmiotów etc. W mieście bohaterowie również mogą wydawać punkty doświadczenia by rozwijać swoje postacie. Rozwój postaci wiąże się z kilkoma ciekawymi decyzjami, które trzeba podjąć przed kolejną przygodą. Bohater otrzymuje do wyboru nową kartę umiejętności, którą może zastąpić inną kartę w swojej talii. Dodatkowo bohater może ulepszać swoją talię modyfikatorów ataku poprzez dodawanie nowych kart z nowymi efektami bądź lepszymi modyfikatorami, lub może usuwać negatywne modyfikatory zwiększając swoje szanse na sukces.
.
A na zakończenie historii
Gloomhaven jest tytułem, który zaintrygował mnie od samego początku. Gry opowiadające historię, będące przeniesieniem komputerowych gier fabularnych na planszę zawsze zwracały moją uwagę. W przypadku Gloomhaven było podobnie, dodatkowym atutem tego tytułu był całkiem nowy świat, który nie czerpał materiałów znanych nam z typowych tytułów fantasy.
Isaac Childres wykonał kawał świetnej roboty nie tylko w kwestii mechaniki gry, ale przede wszystkim kreując świat Gloomhaven. W grze spotykamy nieszablonowe rasy, każda z nich inna, każda posiada swoje miejsce w świecie. I w środku tego wszystkiego ciekawa historia, nie tylko ta pisana przez naszych bohaterów, lecz historia przeszłości całego miasta, którą poznajemy z każdym kolejnym powrotem do Gloomhaven, z każdą kartą przygód miejskich bądź przygody na szlaku.
Co do samych zasad Gloomhaven… jest ich dużo. 40-stronicowa instrukcja jest tego najlepszym dowodem. Pomimo tego, że zasady są dość intuicyjne to podczas rozgrywki nie obejdzie się bez sięgania po instrukcję. Nie zmienia to faktu, że mechaniki wykorzystane w grze odpłacają w pełni za to. Jak już wspominałem mechanika kart umiejętności, jest rewelacyjna. Wszystkie decyzje, które gracze muszą podejmować od samego początku scenariusza dają wiele satysfakcji. Dodatkowo talie bardzo dobrze odzwierciedlają to kim nasi bohaterowie są, wielki Kark Inoks, jest silnym wojownikiem, który potrafi zadawać potężne obrażenia, natomiast karty Szelmy pozwalają jej szybko przemieszczać się po polu walki i łatwo zbierać skarby. Podobna sytuacja występuje w talii modyfikatorów ataku. U Tkaczki Zaklęć, znajdziemy mnóstwo kart pozwalających na kontrolowanie żywiołów na polu bitwy, natomiast u Karka znajdziemy mnóstwo kart dających ogromne bonusy do obrażeń.
Gloomhaven to ogromna gra (dosłownie jak i w przenośni), która wymaga od graczy poświęcenia mnóstwa czasu (zwłaszcza na rozłożenie – naprawdę polecam zaopatrzyć się w insert by ułatwić sobie rozkładanie gry). Niemniej jednak to co otrzymujemy w zamian jest rozrywką wysokiej jakości. Jest to gra, którą nie każdy da radę ukończyć, jestem jednak zdania, że nie trzeba przejść każdego scenariusza, odkryć każdej karty czy postaci, by dobrze się bawić poznając tą grę.
Ostatecznie bardzo dobrze bawiłem się podczas każdej rozgrywki w Gloomhaven. Każdy scenariusz był inny, a gdy w późniejszych etapach kampanii zdarzały się nieco powtarzalne scenariusze to zawsze było inne odczucie, gdyż grało się inną postacią, zwracając uwagę na inne aspekty gry. Nie jest to jednak gra dla każdego i nawet wielcy fani gier fabularnych powinni przetestować przed zainwestowaniem, niemniej jednak, polecam zagrać.
Recenzja:
Tomasz Majer
Wydawnictwo
Chcesz z nami zagrać?
- Lubisz gry planszowe lub chcesz je poznać?
- Szukasz miejsca gdzie mógłbyś zagrać?
- Chcesz poznać innych pasjonatów planszówek?
- Nie lubisz czytać instrukcji i chcesz żeby ktoś wytłumaczył Ci zasady?
- Chcesz bezpłatnie skorzystać z ogromnej biblioteki gier planszowych i poznawać nowości wydawnicze?
- Chcesz wziąć udział w turniejach z nagrodami?