Czy Toothead to dobra gra?

Zanim w ogóle odpowiemy na powyższe pytanie, przyjrzyjmy się pierw z bliska czym jest ów Toothead. Nie każdy bowiem wie, że ta gra to debiutancki projekt Wiolety Kucha oraz Łukasza Żukowskiego. To z całą pewnością intrygująca produkcja, która przyciąga uwagę pomysłową oprawą graficzną i świetnym gameplayem.

Drodzy Czytelnicy, przygotujcie się na masę agresywnych zagrywek, stukot kości oraz walkę na śmierć i życie. W tej planszówce weganizm przechodzi do lamusa, zaś nawet najbardziej zagorzali przeciwnicy mięsa będą musieli zrobić wszystko, aby utrzymać się przy życiu. Dziś pragniemy podzielić się z Wami naszymi doznaniami, które towarzyszyły nam podczas testu prototypu.

Wprawdzie powinienem zrobić to już na początku, aczkolwiek! Z tego miejsca serdecznie dziękuję zarówno Wioli, jak i Łukaszowi, że zechcieli poświęcić swój czas, by rozegrać z nami potyczkę. Było to bardzo przyjemne, acz brutalne doświadczenie!

Jednak do rzeczy! Pogadajmy o Tootheadzie

Ogólny zamysł gry jest prosty. Musimy przetrwać do końca. Cała zabawa budzi mocno skojarzenia z grami video typu battle royale. Z tą różnicą, że tutaj obszar gry się nie zmniejsza. Zegar tyka, a wraz z upływem czasu, ubywa też nas. Zwłaszcza, gdy towarzystwo jest kąśliwe i kąsa nas bez opamiętania. 

Apetyt na zwycięstwo towarzyszyć będzie wszystkim. By go zaspokoić, będziemy jeść co popadnie. Mądrze planuj swoje racje żywnościowe! W przeciwnym razie, będziesz musiał zaspokoić swój głód fragmentem swojego ciałka. Choć w sumie – może w tym szaleństwie jest metoda?

W ogólnym uproszczeniu Toothead to produkcja, z którą oswoicie się w pięć minut. Wachlarz możliwości jest zoptymalizowany, ograniczenia zminimalizowane, gra nie nagradza, ani nie karze nikogo. Nawet tempo zdaje się być stabilne.

Możecie dobrać kartę, zagrać kartę lub zaatakować kogoś. Niektóre fragmenty planszy pozwalają odkryć nową kartę wyspy. Ów karty działają tak, jak wydarzenie, które w mniejszym bądź większym stopniu wpływa na rozgrywkę. W zależności od okoliczności efekt może być zarówno negatywny, jak i pozytywny.

Dużo kości, to i pewnie losowości sporo

Powiedzmy sobie szczerze – nawet największy pechowiec wyrzuci jedynkę na kości K12. Toothead opiera się częściowo na szczęściu i jest to suchy fakt. Na szczęście w tej grze są też karty, które pozwalają amortyzować nieszczęśliwe rzuty. Oczywiście te również dobieramy losowo, mimo to jednak talia skrywa mnóstwo perełek, które aż proszą się o to, by je zgarnąć.

Ta nieobliczalność, balans ryzykiem finalnie da się lubić. Tutaj musimy wiedzieć, kiedy i na ile możemy sobie pozwolić. Jest tu pole do taktycznych zagrywek. Zwłaszcza, że obserwujący z boku gracze mogą ingerować w wynik walki, zmieniając rzuty kością walczących Tootheadów, czy stosując inne rozmaite zagrywki.

Jednak czy to ostatecznie przeszkadza? Raczej nie w tym przypadku. Dużo mechanik w Tootheadzie daje nam często drugą szansę. Poza tym im mniej życia nam zostało, tym większe widełki mają nasze kości. Momentami dochodzi do sytuacji, gdzie z samych rzutów mamy całkiem przyzwoity wynik wyjściowy.

Są plusy - są minusy

Naturalna kolej rzeczy jest taka, że przy odrobinie pecha możemy odpaść z gry szybko. Jeżeli tak się stanie, stajemy się biernym obserwatorem. Może to być uporczywe zwłaszcza w większym gronie. Statystycznie jest możliwe, że zostaniemy skasowani zanim w ogóle pionek zrobi okrążenie wokół planszy. Według informacji zaczerpniętych od twórców gry – jedno z rozszerzeń rozwiązuje ten problem, zaś uśmierceni gracze mogą mścić się na swych oprawcach zza grobu!

Ogromną zaletą tej gry jest to, że walki są tutaj błyskawiczne. Co więcej – każdy może zaatakować dosłownie każdego. Nie ma ograniczeń. W naszej partii zdarzyło się, że jeden gracz był napastowany przez resztę ekipy, a mimo to mając ostatni kawałek mięsa bronił się dzielnie i finalnie WYGRAŁ tę partię! Dodatkowo w walkę dwóch graczy mogą się angażować inni. W dużym uproszczeniu – podczas wspólnej zabawy jesteśmy zaangażowani niemal od początku do końca. A przy stole dzieje się naprawdę dużo. To niewielkie pudełeczko to istna kompresja niesamowitej porcji emocji.

Kochanie, pogramy tylko 30 minut, to szybka gra!

Teoretycznie gra nie zajmuje zbyt dużo czasu. W praktyce wygląda to mniej więcej tak, że sprawdzacie godzinę, jest szesnasta. Patrzycie na zegarek pięć minut później i ku waszemu zdziwieniu jakiś złośliwiec przestawił zegarek na osiemnastą. I albo zaczynacie wierzyć w zjawiska paranormalne, albo czas faktycznie szybko leci przy tej grze.

Nie jest to produkcja pokroju Barrage czy Great Western Trail, ale twórcy otwarcie mówią, że jest to gra towarzyska. Liczy się świetna zabawa, integracja towarzystwa. I w tym przypadku tytuł świetnie spełnia swoją rolę. Tak, między wierszami usiłuję właśnie powiedzieć, że osoby, które szukają gry w stu procentach policzalnej tego tutaj nie znajdą.

Z drugiej strony jednak tworzenie kolejnego planszowego odpowiednika kalkulatora mija się z celem, bowiem konkurencja jest spora, a zrobienie czegoś, co wybije się ponad prawdziwe perełki w rankingu jest absolutnie bez sensu. Żywym przykładem jest tutaj Wiek Cudów od Galakty. To przyzwoite euro, które finalnie przegrywa w przedbiegach ze starszymi stażem eurasami. Uważam zatem, że tworzenie gier bardziej lekkich, z myślą o niedzielnych graczach to słuszny kierunek.

Zwykle negatywna interakcja kojarzy mi się z kłótnią przy stole. Toothead to prawdopodobnie pierwsza taka gra, w której mogę komuś dokuczyć i nie martwić się konsekwencjami. To najbardziej zmyślna planszówka, w której dokuczanie serwowane jest z tak dobrym smakiem. 

Z czystym sumieniem polecam Tootheada

Szczerze, bez ogródek. Z czystym sumieniem polecam ten tytuł. Dlaczego? Bo to świetna zabawa do której mogę zaprosić praktycznie każdego. Niski próg wejścia, masa emocji, a przede wszystkim ciekawość, co zaraz się wydarzy. Toothead to przede wszystkim tytuł, który zaspokoi apetyt na grę wyrafinowanych graczy, ale także nie zmęczy osób spracowanych. Ponadto jest to doskonała gra brama dla nowych w temacie.

Nie grałeś w planszówki? Ten tytuł Cię za to nie pokara. W moim odczuciu produkcja ta to prawdziwy katalizator, który łączy graczy mocno zakorzenionych w planszowym świecie, jak i tych, którzy chcą weń postawić ten pierwszy krok, a jednocześnie nie wiedzą jak. Mocno polecam!

Autor: Łukasz

Wydawnictwo

Chcesz z nami zagrać?

  • Lubisz gry planszowe lub chcesz je poznać?
  • Szukasz miejsca gdzie mógłbyś zagrać?
  • Chcesz poznać innych pasjonatów planszówek?
  • Nie lubisz czytać instrukcji i chcesz żeby ktoś wytłumaczył Ci zasady?
  • Chcesz bezpłatnie skorzystać z ogromnej biblioteki gier planszowych i poznawać nowości wydawnicze?
  • Chcesz wziąć udział w turniejach z nagrodami?
 
Jeśli odpowiedziałeś twierdząco na jedno z tych pytań to zapraszamy na nasze spotkania! Przyjdź i zagraj z nami.

podoba ci się ten artykuł?

Udostępnij na Facebooku
Udostępnij na Twitter
Udostępnij na Linkdin
Udostępnij na Pinterest

zostaw komentarz

Jedna odpowiedź

  1. Toothead brzmi jak gra, która mogłaby spokojnie konkurować z reality show w kategorii “najbardziej zaskakujące zwroty akcji”! Kto by pomyślał, że w świecie planszówek znajdziemy tytuł, gdzie weganizm przechodzi na drugi plan, a wygrana może zależeć od tego, jak dobrze zarządzamy… konsumpcją własnych kończyn?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.